W wywiadzie dla Gazety Międzyszkolnej kapitan druży rugby I LO ze Szczecina, Piotr Kordowski (IIIc), komentuje występ w Mistrzostwach naszego województwa. Razem z nim w drużynie zagrali: Dominik Stępień (IIIc), Maciej Wierzbicki (IIIc), Mateusz Grabowski (IIIa), Radosław Machnia (IIe) oraz Damian Jakubiak (Ib).
T.B. Niedawno odnieśliście spory sukces, zajmując 3 miejsce w IV Mistrzostwach Województwa Zachodniopomorskiego w Touch Rugby. Czy to był Wasz pierwszy występ tej rangi?
P.K. Odkąd trenuję rugby, od I klasy liceum, nasza szkoła brała udział w poprzednich edycjach tego turnieju. W poprzedniej, czyli III edycji, zajęliśmy również 3 miejsce, natomiast w II zajęliśmy 5. Wiem też, że wcześniejsza drużyna I Liceum brała także udział w podobnych zawodach.
T.B. Długo przygotowywaliście się do turnieju?
P.K. W tym składzie graliśmy razem po raz pierwszy właśnie na tym turnieju, więc specjalnego przygotowywania się nie było. Jesteśmy tak naprawdę grupą chłopaków, która zetknęła się z rugby czy to na zajęciach wf-u czy zajęciach dodatkowych z rugby, które odbywały się na początku roku szkolnego w naszym liceum. Na prośbę trenera Staśkiewicza skrzyknąłem drużynę i wzięliśmy udział w turnieju.
Jeśli chodzi o treningi, w szkole jest małe zainteresowanie rugby, więc odbywały się tylko na początku roku, przez niecałe dwa miesiące. Później trener zaproponował możli-wość przychodzenia na treningi odbywające się na ZUT-cie. Obecnie na tych treningach regularnie pojawiamy się we dwóch z Damianem Jakubiakiem.
T.B. Czym różni się touch rugby od zwykłego rugby?
P.K. Mówiąc najprościej, touch rugby jest grą bardziej dynamiczną i, co jest od razu zauważalne, nie występują tutaj szarże (powalenia). Nie kopie się też piłki, jednak większość zasad „normalnego” rugby jest zachowane.
T.B. Jest to mimo wszystko bardzo kontaktowy i wymagający sport. Nie boisz się kontuzji?
P.K. Na pewno, niezależnie od tego, czy to jest „zwykłe” rugby, czy odmiana touch, jest to sport bardzo wymagający. Jednak w rugby dla każdego znajdzie się miejsce. Tak naprawdę, niezależnie od parametrów fizycznych, rzeczą która najbardziej się liczy to serce zostawione na boisku. Jeżeli chodzi o sam kontakt, kiedy mierzące się ze sobą drużyny zachowują zasady fair-play i szanują się nawzajem, wszystko powinno być w porządku. Ryzyko kontuzji oczywiście występuje, jak w każdym innym sporcie. Wcześniej przez około dziewięć lat ćwiczyłem Taekwondo i zawsze występuje jakaś obawa, że może się stać coś, co może całkowicie wykluczyć ze sportu.
T.B. Na jakiej pozycji grasz? Jakie jest Twoje zadanie podczas meczu?
P.K. Na potrzeby tego turnieju (graliśmy po czterech na boisku), ustawienie opierało się na skrzydłowych z obu stron i środkowych pomiędzy. Domyślnie umówiliśmy się, że będę występował jako środkowy, rozgrywający piłkę, jednak odmiana touch jest na tyle dynamiczna, że występowało dużo rotacji w naszym składzie. Tak naprawdę każdy grał na każdej pozycj.
T.B. Nie jest to jeszcze zbyt popularna dyscyplina w Polsce. Trudno było zebrać drużynę? Czyj to był pomysł?
P.K. To prawda, nie jest to dyscyplina tak popularna, jak w innych częściach świata. Jak wcześniej mówiłem, w szkole jest naprawdę małe zainteresowanie graniem w rugby, jednak na prośbę trenera dosyć szybko udało mi się zebrać chłopaków, którzy byli chętni do grania. Oprócz mnie jeszcze 3 z nich grało w poprzedniej edycji turnieju, więc jakąś część drużyny już mieliśmy.
T.B. Na co liczyliście stając w szranki z bardziej doświadczonymi przeciwnikami?
P.K. Na rozgrzewce przed samym turniejem z chłopakami ustaliliśmy bardzo optymistycznie, że gramy o jak najlepszy wynik, czyli pierwsze miejsce. Choć zdawaliśmy sobie sprawę, że łatwo nie będzie.
T.B. Opowiedz trochę więcej o turnieju i innych drużynach.
P.K. Po naszych rywalach było widać, że trenują razem już jakiś czas i są lepiej od nas zorganizowani. Na pewno każda z drużyn, pomimo większych czy mniejszych umiejętności, starała się pokazać, że na swój sposób potrafi grać i dać z siebie wszystko podczas meczu.
Byliśmy podzieleni na dwie grupy, po cztery drużyny, w których każdy grał z każdym. Później odbywały się półfinały i mecze kolejno o siódme, piąte, trzecie i finał o pierwsze miejsce. W grupie spotkaliśmy się z drużyną z Gorzowa, Kaskadą ze Szczecina i drugą drużyną ZUT-u.
Udało nam się wygrać dwa mecze, ulegając dopiero drużynie Kaskady, która później wygrała cały turniej. Jako, że zajęliśmy 2 miejsce w grupie, w półfinale spotkaliśmy się ze zwycięzcą drugiej grupy – pierwszą drużyną ZUT-u, która wcześniej pokonała drużyny ze Szczecinka, Poznania i drugą drużynę Kaskady. Niestety, też nie daliśmy z nimi rady i musieliśmy powalczyć o trzecie miejsce na podium z drużyną z Poznania.
T.B. To musiał być niezły pojedynek. Jak udało się Wam pokonać rywala?
P.K. Początek tego meczu był dla nas dramatyczny, bo szybko straciliśmy trzy przyłożenia. Mecze nie były długie, więc na chwilę straciliśmy nadzieję. Zrobiliśmy szybkie dwie zmiany, co dało efekty w postaci pierwszego przyłożenia. Później poszliśmy za ciosem. Co chwilę, któryś z nas zmieniał się i udało się nam doprowadzić do remisu. Zmęczenie po poprzednich meczach dało się we znaki, koncentracja trochę spadła i graliśmy przyłożenie za przyłożenie, jednak chwilę przed końcem udało nam się zdobyć zwycięskie przyłożenie i prowadzenia już nie wypuściliśmy. Ostatecznie wygraliśmy 6:5 i zdobyliśmy 3 miejsce.
T.B. Gratulacje! Uprawiasz jeszcze jakieś sporty?
P.K. Tak, jak wcześniej wspomniałem, przez około 9 lat trenowałem Taekwondo w Klubie Sportów Walki w Szczecinku, czemu sporo zawdzięczam.
Obecnie trenuję tylko rugby, a uczęszczam na treningi drużyny ZUT-u oraz co jakiś czas w Szczecinku, podczas wizyt u rodziny w mieście, w którym się urodziłem i mieszkałem przez prawie 16 lat.
T.B. A Twoi koledzy z drużyny?
P.K. Przewinęli się przez różne dyscypliny, uczęszczają na siłownię, grają w piłkę nożną, siatkówkę albo trenowali sporty walki.
T.B. Zamierzacie dalej grać razem? Jakie macie plany, jako drużyna?
P.K. Jako drużyna reprezentująca szkołę w tym składzie najprawdopodobniej występowaliśmy ostatni raz. Czterech z nas jest w ostatniej klasie liceum, ale jestem pewien, że trener oraz młodsi koledzy będą starali się zebrać nową reprezentację szkoły.
Nie wykluczamy także tego, że w zależności od tego jak się nasze losy potoczą, spróbujemy na kolejne takie zawody stworzyć drużynę z osób, które gdzieś się przewinęły przez te 3 lata szkoły, grając z nami w rugby.
T.B. Życzę powodzenia!
Z Piotrem Kordowskim, kapitanem drużyny rugby z I LO w Szczecinie rozmawiał Tomasz Bilski
[ad name=”HTML”]